PROJEKT W RAMACH PROGRAMU ERASMUS+

PROJEKT W RAMACH PROGRAMU ERASMUS+

czwartek, 5 maja 2016

WIZYTA W VASTO 17.04-23.04.2016

Niedziela, 17.04
Spotkanie na lotnisku nastąpiło bardzo wcześnie - o 5 rano na Okęciu zebrało się 10 osób, lecących do Vasto we Włoszech, aby wziąć udział w wizycie projektowej programu Erasmus+. Byli to uczniowie Jan Dąbrowski (6a), Ula Hryciuk (6p), Zuzanna Różyc (4a), Jan Strus (6p), Zosia Zawadzka (5s) i Safira Szczypek (4s), wspomagani przez nauczycieli: p. Ewę Kozłowską, p. Martę Skrzyńską, p. Annę Zygadło oraz koordynatora projektu, p. Michała Szymańskiego.
 Niestety nie ma bezpośrednich lotów między Warszawą, a Pescarą - najbliższym Vasto lotniskiem, dlatego lecieliśmy przez Bergamo. Przerwa między lotami wynosiła aż 14 godzin, dlatego zdecydowaliśmy się udać do pobliskiego Mediolanu i zobaczyć miasto. Już po niecałej godzinie wylądowaliśmy przy dworcu centralnym.
 Cztery stacje metra dalej znaleźliśmy się na placu przed słynną Duomo - mediolańską katedrą.
 Katedrę zdobyliśmy wchodząc na sam dach.
 Już na niższym poziomie dachu było dość ekscytująco...
 ...a co dopiero, jak weszliśmy na sam szczyt!
 Nasza ekipa przed Duomo.
 Galeria Wiktora Emanuela II to wyjątkowe centrum handlowe - sklepy tu mają Versace, Prada, Luis Vuiton, a ceny nie schodzą poniżej pewnego pułapu. Za buty można byłoby czasem kupić samochód... 
 Pomimo cen nikt nie był zachwycony asortymentem - był zbyt wyszukany albo wręcz przeciwnie - zbyt prosty, jak na takie ceny.
 Pogoda nas nie rozpieszczała, ale po opuszczeniu galerii i minięciu słynnej La Scala, udaliśmy się do zamku Sforzów.
 To zamek należący do rodziny naszej królowej Bony, a zatem również część historii Polski. 
 Zamek robi wrażenie swoim ogromem!
 Krótki odpoczynek pod igłą z nitką - w końcu Mediolan to stolica mody.
 Nie omieszkaliśmy wstąpić do Muzeum Technologii Leonardo da Vinci, pełnego wynalazków nie tylko słynnego Włocha, ale i innych ciekawych rzeczy.
Zdążyliśmy jeszcze zjeść obiad, przejść się po via Torino, ulicy handlowej, i już o 22 wsiedliśmy do samolotu do Pescary. Lot, pełen turbulencji, trwał około godziny, jeszcze tylko kolejna godzina busem i nieco po północy przybyliśmy do bardzo sympatycznego hotelu w Vasto. Natychmiast położyliśmy się spać, bo wstaliśmy około 3 rano, podróż była bardzo wyczerpująca, a od rana zaczynały się zajęcia.

******************************************************************************
Relacja Zuzi Różyc:
Niedawno uczestniczyłam w projekcie Erasmus +. W kwietniu razem z innym uczestnikami Erasmusa polecieliśmy do Włoch. Bardzo zależało mi na udziale w projekcie, ponieważ chciałam poznać dzieci z innych krajów,  ich zwyczaje, sprawdzić czy uda nam się porozumieć, a z drugiej strony bardzo chciałam zobaczyć Włochy. W tym pięknym kraju zwiedziliśmy Mediolan, Rzym, Bergamo oraz oczywiście Vasto. Po przyjeździe znacznie lepiej porozumiewam się w języku angielskim, a przede wszystkim nie boję się w tym języku mówić. Vasto  oraz inne miasta były piękne. Na Spotkaniu najbardziej podobało mi się rozmawianie po angielsku z dziećmi z innych krajów. Podobało mi się też zwiedzanie Roccasalegna i Bergamo oraz wizyta w Rezerwacie Penna Cape. Szkoła we Włoszech była bardzo kolorowa, ale niestety nie miała dużego boiska,  gdzie dzieci mogłyby chodzić na WF.  Przepyszne było też jedzenie, a zwłaszcza owoce morza - nie sądziłam, że kiedyś je polubię. Sądzę, że warto było  brać udział w projekcie Erasmus + . Dzięki  wyjazdowi zobaczyłam piękne krajobrazy, zaprzyjaźniłam się z dziećmi z innych krajów oraz spróbowałam włoskich potraw. Dzięki kontaktowi z dziećmi z innych krajów zobaczyłam, że mimo różnic możemy się wspólnie dobrze bawić. Polecam innym dzieciom brać udział w projekcie Erasmus +.
 ******************************************************************************
 Poniedziałek 18.04
 Rano, kiedy wyszliśmy na taras widokowy obok hotelu, objawił nam się widok, od którego nie mogliśmy długo oderwać oczu. Vasto jest położone przepięknie, ale ma jeden feler - na plażę można dotrzeć tylko samochodem albo autobusem miejskim - mimo szczerych chęci dotarcia nad morze nie udało się nam to - nie mieliśmy na to czasu :(
 Pierwsza nasza styczność ze szkołą w Vasto nastąpiła w... bibliotece publicznej. To tu odbyło się oficjalne powitanie gości (przynajmniej pierwsze z nich), co było widoczne już po logo projektu, ustawionym w wejściu.
 W auli bibliotecznej i przy wejściu rozstawiono tablice z pracami uczniów, przedstawiającymi znane pomniki i zabytki każdego z krajów partnerskich.
 Grupa angielska (po lewej), polska (na górze po prawej) oraz litewska (na dole) czekają na rozpoczęcie uroczystości.
 Przemowa powitalna pani dyrektor oraz koordynatora projektu.
 Włoscy uczniowie przybliżali nam swoją szkołę i kraj - czynili to jednak albo po włosku, albo po angielsku z mocnym włoskim akcentem, więc mało dało się zrozumieć.
 Lepiej było z grupą angielską, pomimo tego, że składała się ona z uczniów pochodzących z Polski (troje), Litwy i Chin - tylko jeden z uczniów ma angielskich rodziców.  Uczniowie przeczytali zadane wiersze i zagadki oraz przedstawili swoją szkołę.
 To samo zadanie w wykonaniu litewskich uczennic.
 Nasi uczniowie, można to spokojnie stwierdzić, wypadli najlepiej.
 Ula i jej prezentacja o Polsce.
 Reprezentacja Turcji.
 Po wystąpieniach gości przyszedł czas na występy taneczne Włochów - niektóre były wprawdzie nieco nie na miejscu, ale we Włoszech patrzy się trochę inaczej na pewne sprawy...
 Na koniec instruktorka zumby wciągnęła niemal wszystkich do wygibasów, do których dołączyła nawet pani Skrzyńska.
 Po uroczystości można było spokojnie obejrzeć wystawę prac uczniów.
 To nie koniec powitań - następny przystanek ratusz.
 Zasiedliśmy w ławach rady miejskiej...
 ... a przywitał nas burmistrz miasta Vasto.
 Do tego wręczył nam upominki w postaci płyt DVD, prospektów, czy frisbee. Na koniec wizyty w ratuszu zjedliśmy lunch w sali posiedzeń.
 Mieliśmy chwilę czasu, aby pospacerować po najstarszej części miasta. Vasto okazało się bardzo przyjemne.
 Nie mogliśmy oderwać się od tego widoku...
 Nasi uczniowie szybko złapali kontakt z grupą angielską - nie tylko dlatego, że byli tam Polacy, ale również dlatego, że najłatwiej było się z nimi porozumieć, bo siłą rzeczy najlepiej mówili po angielsku.
 Polsko-angielskie frisbee.
 Kościół św. Piotra, który pół wieku temu runął do morza.
 Na koniec dnia zaproszono nas do teatru, gdzie czekały na nas kolejne występy.
 Zaczęło się niewinnie - od chóru sympatycznych maluchów.
 Później każda delegacja odśpiewała swój hymn - tutaj grupa z Turcji.
 Nasi wypadli najlepiej (znowu!), przede wszystkim dlatego, że przywieźliśmy ze sobą hymn, nagrany przez nasz szkolny chór i p. Chlapek. Z takim wspomaganiem poszło świetnie i nikt się nie przejmował, że nie ma głosu :)
 Grupa angielska i 'God save the queen'. Jako, że prawie wszystkie dzieci pochodzą spoza Anglii, hymnu zaczęły się uczyć tuż przed wyjazdem...
 Hymn litewski.

Występ chóru włoskiego był miejscami naprawdę mocny!
 Główny plac Starego Miasta
 Wzdłuż ulicy rosną pomarańcze. Takie prawdziwe - nieco kwaśne, bo dzikie, ale za to pachniały obłędnie i robiły na nas nieustanne wrażenie. Dzień zakończyliśmy w restauracji, gdzie podano nam kilka różnych gatunków pizzy - o to zadbali Włosi, prowadząc nas codziennie do innego miejsca, na inne włoskie jedzenie.

*****************************************************************************
Relacja Jana Strusa:
    Spodziewałem się, że podczas tego wyjazdu spotkam nowych ludzi z zagranicy, sprawdzę  swoje umiejętności językowe, zobaczę piękne miejsca i zwiedzę wiele zabytków. 
     Z całej wizyty najbardziej zapadła mi w pamięć wycieczka do Rzymu, w której udział wzięli wszyscy uczestnicy projektu. Duże wrażenie zrobił na mnie zamek Roccasalegna. Lody we Włoszech smakują zupełnie inaczej niż w Polsce, a widok Alp z okien samolotu jest niesamowity. 
    Najbardziej podobała mi się wielojęzykowa komunikacja między dziećmi z różnych krajów. Dochodziło do różnych śmiesznych sytuacji i komplikacji. Podobała mi się możliwość  poznawania nowych kultur, piękne zabytki i widoki.
    Najbardziej  nie podobało mi się wstawanie wczesnym rankiem.
    Według mnie nasza polska szkoła jest większa i bardziej zadbana. Nie mamy wewnętrznego patio apelowego w centralnym miejscu budynku szkoły, ale za to mamy stołówkę. 
     Warto brać udział w konkursie Erasmus + , ponieważ można wygrać wyjazd, który będzie wielką, niezapomnianą przygodą. Dzięki Erasmus + miałem szanse poznać wiele ciekawych osób z Anglii, Turcji, Włoch i Litwy a dzięki internetowi  mam zamiar kontynuować te znajomości. Wyraźnie widzę, że znajomość języków obcych otwiera wiele ciekawych możliwości.

*******************************************************************************
Wtorek 19.04

 Kolejny dzień to przede wszystkim zwiedzanie Vasto. Zaczęliśmy od... siebie.

Pierwszym zadaniem było odnaleźć swoje miasta w terenie - nie przysporzyło nam to większego problemu. Nawet nie potrzebowaliśmy kompasu.

 Droga prowadziła przez najstarszą część miasta. Vasto okazuje się być zabytkowym i uroczym miejscem.

 Słuchaliśmy przewodnika z zainteresowaniem, klucząc czasem bardzo wąskimi uliczkami.

Ubraliśmy się dość lekko, bo po słońcu sądziliśmy, że jest ciepło. Pogoda jednak miała nas w nosie i wiało potwornie, dzięki czemu nieźle zmarzliśmy.




 W Vasto znajdują się również pozostałości po dawnych łaźniach rzymskich.

 Zachowały się tu mozaiki , z którymi mieliśmy jeszcze później nieco wspólnego.

 W musei di Palazzo d'Avalos, muzeum miejskim, zwiedziliśmy ogród...

 ... oraz sale pałacu.
 Po obejrzeniu zbiorów, uczniowie zasiedli do stołów, aby wykonać pocztówkę z Vasto w glinie.
 Najpierw trzeba było ugnieść glinę i nadać jej nieco plastyczności, aby stworzyć płaski placek, z którego wycięliśmy prostokąt.
 Następnie każdy otrzymał obrazek, który po nakłuciu, wychodził na glinie.

 
Potem wystarczyło połączyć kropki. Każdy zrobił taki widoczek, jaki mu się podobał. Po wypaleniu, uczniowie dostali widokówki na pamiątkę.
 I oto wreszcie dotarliśmy do szkoły. Przyznam, że nie zrobiła na nas najlepszego wrażenia - jest zaniedbana, pozbawiona sprzętów i mało zachęcająca.
 
W patio wisiał wielki plakat powitalny, który nas nieco rozbawił. Zamiast polskiego 'Witamy', widniało na nim słowo 'Powitanie'. 
 Od patio odchodzą korytarze z kolejnymi klasami. Przed każdą klasą wiszą wieszaki na kurtki.
 Ściany koło każdej sali są ozdobione pracami uczniów. 
 Przyszedł czas zajęć. Uczniów podzielono na trzy grupy, każda zajęła się innym zadaniem. Janek i Zosia mieli za zadanie stworzyć kolorową mozaikę.
 Janek i Safira mieli najbardziej mozolną pracę: odtworzyć jedną z mozaiek rzymskich łaźni.
 Ula i Zuzia zaś miały wykonać konstrukcję zwaną trabocchi, czyli typowy dla tutejszych ziem pomost do połowu ryb.
 
Pierwszej grupie pomagało dwóch Włochów i jeden Turek, dzięki czemu praca szła szybciej.
 Oto wynik wspólnej pracy.
 Trabocchi były najbardziej skomplikowane, ale dziewczyny również dały radę.
 Oto pomosty każdej z grup.

 Jankowi i Safirze, po dłuższym czasie zdecydowały się pomóc angielskie nauczycielki - na szczęście, bo układanie mozaiki zajęłoby im czas do następnego dnia. Wieczorem udaliśmy się na kolejny włoski obiad: steki tagliata oraz tradycyjne tu burgery. 

*****************************************************************************
Relacja Uli Hryciuk:

Najbardziej ze spotkania zapamiętałam ostatni dzień- spotkanie z dziewczynami w moim wieku. Bawiłyśmy się świetnie! Zrobiłyśmy sobie masę zdjęć, pogadałyśmy i pograłyśmy w siatkówkę.
Najbardziej podobały mi się wycieczki do Rzymu oraz do Roccascalegnia, bo można było integrować się z dziećmi z innych państw (jeśli potrafią mówić po angielsku ;)).
Nie podobała mi się godzina o której wracaliśmy z kolacji. Było za późno! Ale morze nocą jest równie piękne jak za dnia.
Włoska szkoła w porównaniu z naszą jest BARDZO brudna. Ale ma piękny dzieciniec, przez które wpada światło.
Udział warto brać zawsze. Bez znaczenia czy wygrasz, czy nie! Poza tym można było się świetnie bawić przy, na przykład kręceniu filmu!
Po wyjeździe spodziewałam się więcej rozmów PO ANGIELSKU, przede  wszystkim z Anglikami. Spodziewałam się też więcej wyjść nad morze.
****************************************************************************
ŚRODA 20.04.2016

 
 Trzeci dzień spotkania był dla nas sporą niespodzianką. Niby wiedzieliśmy, dokąd jedziemy, ale nazwa miejscowości niewiele nam mówiła. Dopiero, gdy wysiedliśmy z autokaru, znaleźliśmy się w bajce...
 Na początek wizyty w Roccascalegna zaproszono nas do tutejszej szkoły. Podobnie zapuszczona, ze starymi meblami i figurkami Matki Boskiej na każdym kroku. 
 Przywitał nas burmistrz Roccascalegna (ten pan w środku) i zaprosił na udział w zajęciach - uczniowie wraz z nauczycielami przygotowali trzy sale z prezentacjami.
 W jednej z sal pokazywano doświadczenia chemiczne i fizyczne oraz ciekawostki przyrodnicze z regionu. Tu erupcja wulkanu.
 Obwód zamknięty.
 
Lekcja rysunku technicznego. Ula i Janek śmiali się, że Włoscy uczniowie byli tak gościnni, że nie dawali nawet zatemperować ołówka, nawet cyrkle im przytrzymywali :)
 
Pani Skrzyńska odnalazła się pośród roślinek i bez pudła zgadła nazwy sadzonek.
 Rysunek techniczny.
 
W trzeciej sali uczniowie opowiadali o typowych zwyczajach dla regionu Roccascalegna.
 
Szkolny korytarz
 
Zosia wybucha wulkan :)
 
Spacer uliczkami miasta w kierunku zamku.
 Średniowieczny zamek Roccascalegna widziany spod ratusza.

 Cała grupa pod zamkiem.
 Te schody mają ponad 700 lat, nic dziwnego, że nie były najwygodniejsze

 
Spod zamku rozciągała się piękna panorama okolicznych gór.

 Zosia wypróbowała ogromną kuszę

 Przewodnik opowiadał nam o historii zamku i legendach z nim związanych.

 
Roccascalegna

 Z przyjemnością zjedliśmy w takim miejscu lunch. Przy okazji grupa wykorzystała sytuację i postarała się nawiązać bliższe kontakty z grupą turecką. Wzajemnie uczono się słów po polsku i turecku, śmiechu było sporo, bo i dla jednych i dla drugich to zupełnie inna rzeczywistość.

 Po lunchu zeszliśmy do autokaru, bo to nie koniec wyprawy tego dnia!
 
Punta Aderci to park narodowy, jeden z niewielu odcinków wybrzeża we Włoszech, który nie jest zabudowany i zurbanizowany. To, co u nas jest dość normalnym widokiem, czyli wydmy i plaża, we Włoszech okazuje się wręcz unikatem!
 Towarzystwo natychmiast ruszyło na plażę
 
Ale nie tak szybko - najpierw nauka. Nauczycielka przyrody z włoskiej szkoły opowiedziała nam o tym miejscu i zwierzętach, jakie możemy tu spotkać.



 Mieliśmy iść dalej, ale... jak tu wytłumaczyć dzieciom, że skoro jesteśmy na plaży, to nie możemy na niej zostać?
 
Zostaliśmy. Adriatyk w kwietniu zimny - ale nie bardziej, niż Bałtyk w lipcu.
 
Zbieraliśmy muszle i inne ciekawostki - pani od przyrody służyła informacjami na temat każdego żyjątka na plaży. Obejrzeliśmy jaja rekina, muszle drapieżnych ślimaków i inne.
 
Zamoczenie nóg było obowiązkowe!
 
Niektórzy zebrali spore łupy, zastanawialiśmy się, jak zabiorą te kilogramy kamieni i muszli do domu...

Po powrocie do Vasto pozostaliśmy w morskim temacie. Włosi zamówili dla nas obiad, składający się z owoców morza. Mieliśmy okazję spróbować kalmarów, małży, krewetek, czy ośmiorniczek. Pycha!

******************************************************************************
Relacja Janka Dąbrowskiego:
     Po tym wyjeździe spodziewałem się szerokiej wymiany zdań i licznych rozmów między dziećmi z innych krajów członkowskich i oczywiście udanego z nimi pobytu. Szczerze mówiąc myślałem, że najlepiej ze spotkania zapamiętam czas spędzony z nowo poznanymi ludźmi, to co będziemy robić [zajęcia, zwiedzanie] i widoki Włoch.
     Po pierwsze podobało mi się to, że mamy możliwość spotkania się i rozmawiania z dziećmi i nauczycielami zza granicy. Świetne były wycieczki do Rzymu, średniowiecznego miasteczka i rezerwatu nad morzem. Panowała tam tez idealna atmosfera spokoju, odkrywania czegoś nowego i poznawania innych osób. Nie mówiąc już o posiłkach zakwaterowaniu i  nadmorskiej miejscowości, w której byliśmy - naprawdę, wszystko było idealne. 
     Prawdę mówiąc nie podobało mi się nic oprócz wietrznej pogody jednego dnia, (ale to nie wina Erasmusa) jeszcze raz powtarzam: ''WSZYSTKO BYŁO IDEALNE''... 
     Włoska szkoła w porównaniu z naszą jest mniej udekorowana i mniejsza od mojej placówki, jednak nauczyciele, gościnność  i  atmosfera są równie dobre w obu szkołach.
     Jeżeli kiedyś ktoś spytałby się mnie czy warto brać udział w programie ERASMUS+, odpowiedziałbym 100 razy TAK. Jest to naprawdę niesamowite przeżycie - bycie w innym kraju, spotykanie się, jedzenie, rozmawianie z ludźmi różnej narodowości, możliwości rozwijania w sobie języka angielskiego poprzez rozmowę i zaprzyjaźnienie się z nowymi ludźmi.
     Powodów by brać udział w tym programie jest naprawdę mnóstwo, warto poświęcić czas, włożyć trochę pracy by poznać nowych ludzi, otworzyć swoje możliwości językowe, nie nudzić się, lecz aktywnie bawić się, pracować, zobaczyć nowe miejsca i mieć wspomnienia na całe życie...
  Warto wziąć udział w programie ERASMUS+, bo to naprawdę klucz do przyszłości...

******************************************************************************* 
CZWARTEK 21.04.2016
 

 Po wczorajszym, intensywnym dniu, czwartek okazał się być... jeszcze bardziej męczący. Ale było warto - gospodarze zabrali nas do Rzymu!
 Najpierw natknęliśmy się na niewidzialnych ludzi...
 ...aby za chwilę znaleźć się przy Hiszpańskich Schodach.

 Przy fontannie di Trevi

 Przepiękne malowidła iluzjonistyczne
 Panteon

 Zosia wpisuje nas do księgi pamiątkowej.

 Przy grobie słynnego Rafaella

 Włoska nauczycielka plastyki wymyśliła nam trasę, podzieloną na etapy: barok i renesans. Dlatego m.in. znaleźliśmy się na Uniwersytecie Prawa.

 Nasza grupa na piazza Navona, przy fontannie dei Fiumi

 Mieliśmy czas, aby skosztować pysznych włoskich lodów.



 Włosi mieli inne plany, ale my stwierdziliśmy, że być w Rzymie i nie zobaczyć Watykanu, to skandal. Na swoje nieszczęście Włosi pozwolili nam opuścić grupę i udać się do 'innego kraju', jak to określili. Tylko, że za nami poszli najpierw Anglicy, za nimi Litwini, a po chwili dogonili nas Turcy, mówiąc, że oni przecież też chcą zobaczyć Watykan. Trochę głupio wyszło, bo Włosi zostali sami, ale na szczęście nie robili z tego faktu wielkiego problemu.


 Na placu św. Piotra w Watykanie.



 Na koniec weszliśmy do Colosseum.


 W hotelu byliśmy koło północy - kolejny, niezwykle męczący i bardzo ciekawy dzień!
 *****************************************************************************
Relacja Zosi Zawadzkiej:


   Właściwie to nie miałam sprecyzowanych oczekiwań związanych z wyjazdem na Erasmusa.     Zastawiałam się jak porozumiem się z uczniami z innych krajów. Cieszyłam, że nie będę chodzić do szkoły przez tydzień, na podróż samolotem, na poznanie nowych ludzi i nowych miejsc.

Najbardziej zapamiętam z wyjazdu pół grupy ,,Anglików”,  w której 4 osoby pochodziły z Polski.

    We Włoszech podobało mi się to, że było ciepło i słonecznie. Vasto jest położone nad  Adriatykiem, dzięki temu zebrałam tam dużo muszli.
     Wszyscy Włosi byli mili i uczynni choć odniosłam wrażenie, że prawie nikt nie potrafi mówić po angielsku.
    W porównaniu z naszą szkołą szkoła włoska jest inaczej zorganizowana, są dłuższe przerwy i trudno było mi się zorientować, kiedy jest lekcja, a kiedy przerwa.
    Moje najgorsze wspomnienie wiąże się ze zorganizowanym przez Włochów „ekskluzywnym posiłku” składającym się z owoców morza, gdzie z talerza wpatrywały się w nas krewetki z wąsami.
     Podczas naszego pobytu zwiedziliśmy Rzym, Mediolan i Bergamo, wszędzie spotykaliśmy się ze wspaniałą architekturą i pięknymi zabytkami.
     Zachęcam do wzięcia udziału w następnych konkursach,  pozostają wspomnienia na całe życie, poznajemy  bliżej kolegów i koleżanki z własnej szkoły, oraz nauczycieli w innej sytuacji niż zwykle.
                           Ciao
*********************************************************************************
 PIĄTEK 22.04.2016


 
Ostatni dzień spotkania spędziliśmy w szkole na zajęciach. Pierwsza była informatyka, lekcja kodowania.
 
Uczniowie dostali tablety z programem, w którym mieli zaprogramować ruch, używając wektorów.



 Wystawa prac powstałych w czasie spotkania
 
Po kodowaniu zaproszono nas do centrum sportowego niedaleko szkoły. Najmniejsze dzieci grały w rzucankę, starsze w siatkówkę, a dorośli (to znaczy pan Michał i dwóch nauczycieli z Turcji, plus włoscy wuefiści) grali w piłkę nożną.
 Zuzia w akcji
 
Janek po grze w siatkówkę stał się prawdziwą gwiazdą. Wokół niego zgromadziło się ponad dwudziestu uczniów włoskich, skandujących 'John, John, John!' i padających mu w objęcia co jakiś czas. Ile Janek rozdał autografów, to wie tylko On :)
 
Po lunchu czas na lekcję muzyki.
 
Wraz z instruktorem, uczniowie stworzyli orkiestrę.
 
Na koniec uczniowie wykonali własne monety z masy solnej.




Monetą Zosi okazała się... pizza.

Tureccy nauczyciele przyszli na obiad pożegnalny z ekwipunkiem - gitarą saz. Zagrali i zaśpiewali dla nas parę rzewnych tureckich pieśni. Było bardzo miło!  *****************************************************************************
Relacja Safiry Szczypek:

*******************************************************************************
SOBOTA 23.04.2016



 Ostatni dzień to kolejna wyczerpująca podróż... Wstaliśmy o 3:30, pół godziny później podjechał bus, który zabrał nas na lotnisko do Pescary i już koło 8 rano byliśmy w Bergamo. Zaczęliśmy od śniadania.
 Stare miasto w Bergamo okazało się przepiękne i wręcz oszałamiające.
 Nawet te proste, kamienne budynki kryły w swoich wnętrzach cuda. Tu mamy Muzeum Przyrodnicze, do którego później poszliśmy.



 Wspominałem o pięknych wnętrzach?
 Naprzeciwko bazyliki znajdowała się wieża, na którą nie omieszkaliśmy się wdrapać.
 Widok był zaiste świetny.
 Tyle, że omal nie umarliśmy tu na serce, kiedy ogromny, kilkutonowy dzwon nad nami zaczął nagle dzwonić!




 W Muzeum Przyrodniczym TRZEBA było dotykać, głaskać i sprawdzać.




 Pod mamutem
 Funikular zabrał nas do dolnego miasta
 To też jedna z atrakcji Bergamo.
 Dolne miasto nie jest aż tak stare, ale równie przyjemne.
 Zjedliśmy tu obiad, pospacerowaliśmy i...
... nastąpił czas powrotu do Warszawy. W domach byliśmy około północy - to był bardzo męczący wyjazd, ale każdy wrócił z niego bardzo szczęśliwy. No cóż, dzień wcześniej dzieci zastanawiały się, jak zepsuć samolot, żeby tu jeszcze trochę zostać...



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz