PROJEKT W RAMACH PROGRAMU ERASMUS+

PROJEKT W RAMACH PROGRAMU ERASMUS+

wtorek, 2 lutego 2016

WIZYTA W DARTFORD 11.01-17.01.2016

PONIEDZIAŁEK 11.01
Nadszedł wreszcie długo oczekiwany dzień pierwszej wizyty w projekcie - nasza szóstka laureatów w składzie Maja Piechocka (4s), Wiktor Żmuda (4p), Monika Kranc (5a), Maksymilian Owoc (5a), Barbara Książczyk (6c) i Kosma Król (6p) spotkali się na lotnisku w Modlinie z towarzyszącymi im nauczycielom: koordynatorem projektu p. Michałem Szymańskim oraz p. Agnieszką Woźnicką, p. Agnieszką Kidą i p. Katarzyną Kowalską-Żołądź. Pora była tragiczna, bo 5 rano, ale wszyscy byli pełni energii i podekscytowani. Odprawa poszła całkiem sprawnie i już po niecałych trzech godzinach wylądowaliśmy w Stansted. Jeszcze tylko kolejna godzinka i... Oto powitano nas w szkole. Nieco nerwowo i z tremą, ale za to serdecznie.
 Przemowę powitalną wykonał nie tylko pan dyrektor, ale także ubrany odświętnie burmistrz miasta Dartford! Poczuliśmy się zaszczyceni.
 Zwłaszcza, że okazał się on być bardzo miłym człowiekiem i chętnie zapozował do zdjęcia z nami. Od lewej grupy: polska, włoska, litewska i angielska (w mundurkach).
 Po krótkich powitaniach bardzo szybko zaproszono nas do klas. Trafiliśmy akurat na lekcje angielskiego - omawianie lektury, której jeszcze nie czytali.
Jakie więc było zadanie? Na iPad'ach uczniowie nagrywali zajawki książki według własnego pomysłu. Nasi uczniowie pomagali Anglikom wykonać zadanie - od razu zostali rzuceni na głęboką wodę.
 Tym bardziej, że p. Michał zaangażowany został jako kamerzysta jednej z grup i opuścił klasę. Maks i Basia radzili sobie zatem sami.

 Maja zajęta trailerem.
 Po lekcji i lunchu nadszedł czas na prezentację. Do assembly hall przyszli dziwacznie ubrani ludzie, aby pokazać nam Morris Dance - staroangielski, zapomniany taniec.
 Każdy patrzył z zainteresowaniem, ale i z lekką rezerwą.
 Po czym, kiedy zaproszono nas do wspólnego tańca, miny były sceptyczne...
 Pani Kasia jednak prezentowała duży entuzjazm, dzięki czemu jeden z tancerzy odział ją w służbową kamizelkę taneczną.
 Z każdym kolejnym krokiem okazywało się, że to bardzo zabawny taniec - głównie dzięki temu, że co chwila ktoś inny się mylił i zabawy było co niemiara.

 Nieco strudzona tańcem, ale rozbawiona ekipa.

 O 15:30 dzień w szkole dobiegł końca. Czekamy na taksówkę - już za parę chwil pojedziemy do naszego Holiday Inn Express Hotel i zajmiemy nasze pokoje. Po rozpakowaniu się i krótkim odpoczynku, przyjechały taksówki, aby zabrać nas do hotelu Hilton - tam Dyrektor szkoły Oakfield zorganizował dla gości obiad.
 Szwedzki stół, dobre jedzenie i wiele rozmów - pierwsze lody przełamane, pierwsze znajomości nawiązane.
 Kosma przodował w rozmowach ze wszystkimi wokół, dzięki czemu wzbudził zachwyt wśród angielskich nauczycieli. Po obiedzie poszliśmy wreszcie do hotelu odpocząć - wszak wstaliśmy w większości o 3 nad ranem! To był bardzo męczący dzień, ale pełen emocji i niezwykle sympatyczny. Ciekawiło nas tylko, gdzie jest grupa z Turcji i kiedy się pojawią?

********************************************************************************
Parę słów od...: Maja Piechocka
W styczniu uczestniczyłam w wyjeździe do szkoły w miejscowości Dartford na
przedmieściach Londynu. Wyjazd został zorganizowany w naszej szkole dzięki programowi
Erasmus+. Czego się spodziewałam po tym wyjeździe? Tego, że będę miała możliwość poznania dzieci z innych krajów i porozmawiania z nimi po angielsku, a także zwiedzenia Londynu i okolic. Najbardziej podobały mi się zabytki Londynu, szkoła w Dartford - klasy były bardzo kolorowe, zwiedzanie teatru Shakespeare’s Globe i specjalne warsztaty, samo miasteczko Dartford, uroczyste i pomysłowe powitanie gości w szkole i zajęcia w klasach, dobre jedzenie w stołówce, zwiedzanie British Museum oraz warsztaty artystyczne w szkole w Dartford. Wyjazd nie miał żadnych wad! W Dartford uczniowie używają na lekcjach tabletów, kręcą filmy, uczą się w kolorowych klasach, noszą mundurki, mają półtorej godziny przerwy na lunch, a na deser w stołówce są lody.
Oczywiście, że warto było brać udział w projekcie. Poznaliśmy dzieci z innych krajów. Zobaczyliśmy jak wygląda szkoła w Wielkiej Brytanii. Zwiedziliśmy Dartford i Londyn. Świetnie bawiłam się także razem z naszymi koleżankami i kolegami z Polski. Odwiedziliśmy teatr i muzeum. Polecam wyjazdy z Erasmus+ innym dzieciom z naszej szkoły.

********************************************************************************

WTOREK 12.01
Drugi dzień projektu miał odbywać się w Londynie - tuż po śniadaniu przyjechał po nas autokar i ruszyliśmy do Globe Theatre - miejsca, gdzie swoje sztuki wystawiał sam Shakespeare.

 Dotarliśmy pod teatr nieco za wcześnie, więc mieliśmy czas na spacer i sesję zdjęciową na londyńskim Bankside. Turcy jeszcze nie dotarli - lotnisko w Stambule zasypał śnieg i powinni dolecieć dopiero dziś.
 Podczas spaceru kwitło międzynarodowe życie towarzyskie.


 Po spacerze dostaliśmy lunch, w czasie którego kontynuowaliśmy wspólne rozmowy. Ten angielski to się jednak przydawał. Okazało się, że nasi uczniowie posługują się nim najlepiej ze wszystkich gości.

 Po lunchu przyszła do nas pani przewodnik - aktorka z teatru i zaprowadziła nas do Globe.

 XVII-wieczny teatr nie ma dachu, a widownia umieszczona jest w galeriach.
 Z balkonu nad sceną stała Julia, przemawiając do swojego Romeo.
 Mieliśmy okazję pokrzyczeć ze sceny w kierunku widowni teksty z Romeo i Julii:
- Do you bite your thumb at us, sir?
- I do bite my thumb, sir!
 Po zwiedzeniu teatru odbyły się warsztaty teatralne, osnute wokół fabuły Romeo i Julii.





 Monika zapragnęła zostać londyńską policewoman, więc zakupiła odpowiednie akcesoria.
Po wizycie w Globe Theatre pojechaliśmy do Blue Waters - dużego centrum handlowego w Dartford, gdzie mogliśmy zakupić pamiątki dla naszych rodzin, zjeść obiad i... kupić haggisa, specjał szkockiej kuchni. Dzieci wyszperały, p. Michał obiecał przyrządzić w szkole następnego dnia. Trochę się baliśmy, ale ciekawość była silniejsza.

*********************************************************************************
Parę słów od...: Basia Książczyk
Po tym wyjeździe spodziewałam się wiele. 
Najważniejszym dla mnie wyzwaniem było zacząć swobodnie rozmawiać w języku angielskim. Obiecałam sobie, że zapomnę na tydzień ojczystej mowy. Będę się osłuchiwać i jak najwięcej mówić po angielsku. Miałam też nadzieję, że wymienię się kontaktami z kilkoma nowo poznanymi koleżankami i kolegami, aby móc z nimi korespondować  po angielsku. Ostatnią i najbardziej oczywistą rzeczą było zobaczyć Londyn i Dartfort. Jestem zadowolona, bo wszystkie cele  udało mi się zrealizować. Cały wyjazd bardzo mi się podobał. Bardzo miło wspominam zwiedzanie Londynu. Miasto zrobiło na mnie duże wrażenie i jestem szczęśliwa, że miałam okazje bliżej je poznać.  Wspaniałym przeżyciem było  obserwować na żywo zmianę warty przy Buckingham Palace.  Tower Bridge okazał się większy i ładniejszy niż sobie wyobrażałam, za to Big Ben trochę mniejszy.  Oczywiście podobała mi się również jazda dwupiętrowym,  czerwonym autobusem oraz czerwone budki telefoniczne. Spacerując po mieście,  negatywnie zaskoczył mnie fakt, że mieszkańcy Londynu nie przestrzegają prawa drogowego.  Wszyscy przechodzili przez ulice nie zważając na światło i na samochody! Szkoła w Anglii  zrobiła na mnie duże wrażenie. Zarówno nauczyciele jak i uczniowie byli dla nas bardzo mili i przyjaźni. Zajęcia, w których uczestniczyłam były prowadzone bardzo ciekawie i nowocześnie. Klasy były liczniejsze niż w polskiej szkole. Na wielu lekcjach uczniowie pracowali w zespołach, dlatego ławki w klasach były ustawione w kwadraty, przy których siadało około 8 dzieci. W szkole podobały mi się  zajęcia z tabletami, na których w trzyosobowych grupach trzeba było zrobić zwiastun do lektury. Uczestniczyłam na zajęciach przyrodniczych, gdzie dzieci rysowały i podpisywały wszystkie zęby jamy ustnej. Jedyną rzeczą, która mi trochę przeszkadzała to wielkość szkoły i ciągłe przemieszczanie się z budynku do budynku. Według mnie warto uczestniczyć w takich projektach, a nawet trzeba.  Taki wyjazd umożliwia sprawdzenie swoich umiejętności językowych i motywuje do dalszej nauki.  Poznawanie nowych miejsc i ludzi też jest bardzo pomocne w poznawaniu języka, a jednocześnie bardzo przyjemnie i fajne. Podczas wyjazdu prywatnego nie miałabym okazji poznać tyle młodzieży i szkoły angielskiej, co dzięki projektowi Erasmus.
*********************************************************************************
ŚRODA 13.01
 Na środę zaplanowano dla nas spacer po Dartford - mieliśmy zapoznać się z miastem. Przewodnikiem była jedna z nauczycielek szkolnych.

 Typowa brytyjska zabudowa: szeregowe domki, niewielkie metrażem, ale za to z dwoma mikroskopijnymi ogródkami. 
 Spacerujemy uliczkami w kierunku parku.
 W parku kwitły kwiatki, śpiewały ptaki - to wszystko w środku stycznia. Najstarszym obiektem tu jest rzymski mostek, na którym zrobiliśmy sobie zdjęcie pamiątkowe - wraz z grupą turecką, która wreszcie dobrnęła na miejsce.
 Główna ulica Dartford.
 Basia korzystała z możliwości używania angielskiego cały czas - zresztą, bardzo spodobała się angielskim dziewczynkom.
 Polacy są wszędzie - nawet w niewielkim Dartford.
 Bodaj najstarszy budynek w mieście - kilkusetletni pub.
Miejski kościół.



 Wyścigi kaczek cieszyły się sporym zainteresowaniem.

 Market Street - główna ulica miasta.


 Nasi uczniowie - ci, którzy mieli problem z przełamaniem się, aby używać obcego języka, wysyłani byli na zadania: zapoznać się z rówieśnikiem, czy spytać o coś przechodnia. Działało!
 Basia została wytypowana do delegacji wręczającej kwiaty dyrektorce biblioteki miejskiej - to tutaj zorganizowano wystawę rysunków naszych narodowych kwiatów.
 Obraz Basi.
 Niektóre prace były naprawdę niezłe.
 Monika ze swoimi makami.

 Po powrocie do szkoły dostaliśmy lunch. Nie omieszkałem wykorzystać sytuacji i przygotować kupionego wcześniej haggisa. To zawiązana w jagnięcym pęcherzu mieszanka kaszy i podrobów. Pomimo mało apetycznego składu (płucka, nerki itp), haggis okazał się całkiem niezły, mocno pikantny - przypominał nieco naszą kaszankę
 Nie tylko nasi nauczyciele próbowali haggisa - brytyjscy nauczyciele tez próbowali tego po raz pierwszy, i byli pozytywnie zaskoczeni!
 Większość z naszych uczniów również próbowała - niektórym bardzo smakowało!

 Prace na konkurs na oficjalne logo projektu. Naszą szkołę reprezentowała Marysia Bitkowska z 6p (obrazek drugi od lewej na dole) - naszym zdaniem faworyt. Ale wybrano zupełnie inne logo: to na środku, zrobione z klocków.
 Po lunchu nasi uczniowie rozeszli się do klas na lekcje. Maks i Kosma trafili na muzykę i wyszli zachwyceni!

Wiktor spędził czas w 5c wraz z zapoznanym wcześniej Tony'm.


Na koniec obiad w Blue Waters - uczniowie postanowili zjeść coś bliższego sobie - wybrali pizzę jako odskocznię od lokalnej kuchni.

*********************************************************************************
Parę słów od:... Kosma Król
Czego się spodziewałem... Hmmm... Sądziłem, że dni będą spędzane raczej w szkole, a nie na wycieczkach. Myliłem się... Sądziłem także, że bardziej się będę integrował z uczniami innych krajów. Niestety Turcy i Włosi nie mówili NIC po angielsku. Litwini byli bardzo nieśmiali, ale z nimi można było choć trochę pogadać. Natomiast sami Anglicy byli bardzo pozytywnym zaskoczeniem. Zawsze wydawało mi się, że Brytyjczycy są niemili, a na tym wyjeździe zobaczyłem, jacy to uprzejmi ludzie. W szkole poznałem paru kolegów, których mam nadzieję spotkać w przyszłości. W Anglii najbardziej podobała mi się przejażdżka legendarnym, czerwonym piętrowym autobusem, wizyta w siedmiopiętrowym sklepie z zabawkami 'Hamley's', pyszne angielskie jedzenie oraz fascynujące zabytki Londynu. A co do rzeczy, które mi się nie podobały... Jak już mówiłem, komunikacja z uczniami z innych krajów była dość słaba, co mnie bardzo rozczarowało, bo uwielbiam poznawać nowych ludzi. Oprócz tej małej niedogodności, cały wyjazd był super! Szkoła w Anglii jest całkowicie inna niż nasza. Po pierwsze, ichniejsza szkoła ma tylko jedno piętro, więc wszystkie klasy są na jednym poziomie, co daje uczniom szybki dostęp do każdej z nich. Po drugie, mają oni lekcje np. z iPadami lub z innymi fajnymi gadżetami, które naprawdę dobrze wpływają na rozwój angielskich uczniów. Nauczyciele dają dzieciom trochę więcej luzu i mają oni o wiele fajniejszy program nauczania. Trzecią ZNACZĄCĄ różnicą jest jedzenie, które Brytyjczycy serwowali nam w szkole. W angielskim jadłospisie były m.in. pulpety, pizza itp. I oczywiście ważną różnicą jest przymus noszenia mundurków w Anglii. Angielscy uczniowie strasznie narzekają na mundurki, ale myślę, że to nie jest tak straszne, jak wszyscy mówią. Sam bym chyba wytrzymał :D Oczywiście, że było warto brać udział w projekcie!!! Takie wyjazdy mogą być jedyną szansą w całym życiu, by pojechać np. do Londynu i zobaczyć inny kraj z inną kulturą. Branie udziału w takim projekcie jest naprawdę świetne!!! Sumując, takie wyjazdy to znakomita rzecz dla każdego, kto chciałby poznać inny świat.    
*********************************************************************************
CZWARTEK 14.01
Ten czwartek okazał się być dniem wolnym od szkoły - dlatego wyruszyliśmy wszyscy do Londynu. Zajęcia zaplanowane były do 14:30. Nie było już autokaru, dlatego pojechaliśmy kolejką.

 Najpierw jednak skorzystaliśmy z okazji i przeszliśmy przez cotygodniowy bazar - nie bardzo różni się od naszych, tyle tylko, że sprzedawcy (jak stwierdziły dzieci) skutecznie odstraszają klientów rykiem 'bananaaaaaaas!'
 Na peronie - pociąg już nadjeżdża.
 Z pociągu przesiedliśmy się do metra na Charing Cross.
 To ciekawe, że na świetle czerwonym przechodzi się tu tak samo, jak na zielonym...

 Nie mogliśmy nie skorzystać z okazji!
 Dzisiejsze zajęcia odbywały się w British Museum.
 Poza oglądaniem starożytnych zabytków...
 ... uczniowie mieli również za zadanie odnaleźć odpowiedzi na pytania w kartach pracy. Wszystko po angielsku, ma się rozumieć. Nasi uczniowie świetnie sobie poradzili!
 Przed kamieniem Roseta
 Oko w oko z faraonami.

 Niezapomnianych przeżyć dostarczyła nam podróż na górnym pokładzie double deckera.
 Między Marble Arch i Hyde Parkiem.
 Dzisiejszy obiad był dla większości typowo brytyjski. Basia zamówiła legendarne fish & chips.
 Kosma poszedł w shepherd's pie.
 Pani Kasia również zamówiła tradycyjny pie. Było pysznie.
 Po co komu dyskoteka? Są światełka, lustra, gra muzyka - można poimprezować. Tylko przechodnie dziwnie się na nas gapili....
 Hamley's to czysty obłęd. Siedem pięter zabawek, nie wiadomo, na co patrzeć.

 Ciężko było stąd wyjść.
 Wieczorne ulice Londynu tętnią życiem. Przedstawienia, ozdoby, neony - niezapomniany widok.
Na zakończenie spaceru po stolicy Anglii stanęliśmy na Piccadilly Circus. W hotelu byliśmy po 21.

*********************************************************************************
Parę słów od:... Wiktor Żmuda
Na wyjazd do Anglii czekałem i przygotowywałem się długo, bo byłem bardzo podekscytowany wygraniem konkursu Erasmusa +. Wziąłem  w nim udział wierząc, że jak mi się uda i pojadę do Anglii, to dowiem jak żyją dzieci w innym Państwie i jak się uczą. Byłem zaskoczony ich systemem nauki i jak bardzo wyraźnie mówią po angielsku. Rozmowa z rówieśnikami była dla mnie bardzo trudna. Miałem tak wiele do powiedzenie a nie mogłem tego wyrazić. Potrzebowałem trochę czasu aby się przełamać, ale pokonałem samego siebie. Kiedy spróbowałem okazało się, że jest to bardzo miłe i na takie chwile warto w życiu czekać. W szkole podobało mi się, że dzieci mają bardzo urozmaicone lekcje. Na poszczególnych przedmiotach testują różne rzeczy np. ciastka lub robią doświadczenie. Dzieci są nie są zestresowane bo mają mniej nauczycieli. Mogą na lekcjach swobodnie się komunikować. Wydaje mi się, że są bardziej uśmiechnięte niż dzieci z naszej szkoły. Czułem wyraźny luz. Nie podobało mi się tylko, że muszą nosić jednakowe mundurki. Taki wyjazd to niesamowite przeżycie, oprócz pokonywanie własnych słabości mogłem poznać dzieci z kilku krajów i ich kulturę  oraz  zwiedzić wiele ciekawych miejsc. Moim zdaniem warto wierzyć w siebie i brać udział w takich konkursach. Ja na pewno jeszcze spróbuję.  *********************************************************************************
PIĄTEK 15.01
To miał być ostatni dzień w szkole - od samego rana, aż po 17-tą, przewidziane były dla nas zajęcia.

Oczekując na pierwsze zadanie, siedzieliśmy sobie przy stole, wykonując krótkie ćwiczenia językowe, podrzucane nam przez angielskich nauczycieli.
Grupa polska
Grupa litewska
Grupa turecka
Grupa włoska
Pierwsze piątkowe zajęcia to były warsztaty plastyczne. Prowadziła je pani z lokalnego muzeum brytyjskiego artysty, Williama Morrisa. Mieliśmy zaprojektować kafelki w sposób zainspirowany malunkami Morrisa. 
Pierwszy kafelek był malowany farbkami. Ciężkie zadanie.
Morris lubił motywy roślinne, więc Maks poszedł w... wodorosty. Też rośliny, nie?




Panie Agnieszki również zaprezentowały swoje plastyczne umiejętności.


Dzieła malowane farbkami.

Drugi kafelek był łatwiejszy do wykonania, bo malowaliśmy je flamastrami.
 Odlot Kosmy

 Oakfield School od podwórza

 Ten namiot po prawej to osobna sala lekcyjna.

 Jest tablica, ławki i palenisko.
 Jak tu umyć ręce?
 Po lunchu uczniowie znaleźli miejsce w salach. 


 A na koniec... Dyskoteka!
 Nasze dziewczyny nakręcały imprezę, potem dołączyły do nich Litwinki.
 Włosi prezentują zwycięski projekt logo.
 Pożegnalne upominki dla grupy włoskiej,...

 ...polskiej...
 ...litewskiej....
...i tureckiej.
Na obiad dostaliśmy prawdziwe fish & chips. Do hotelu wróciliśmy znowu późno...

*********************************************************************************
Parę słów od:... Monika Kranc
czekamy...

*********************************************************************************
SOBOTA 16.01
Spotkanie w szkole się skończyło, ale my mieliśmy jeszcze jeden dzień - chcieliśmy pozwiedzać Londyn. 

 Już po wyjściu z pociągu na Charing Cross ukazał się nam London Eye w pełnej krasie - szkoda, że zimą jest nieczynny.
 Pierwszy przystanek to Trafalgar Square.




 Następnie zatrzymaliśmy się przed siedzibą kawalerii, która szykowała się do zmiany warty.
 Przed 10 Downing Street - siedzibą brytyjskiego premiera.

 I wreszcie Big Ben - jak stwierdził Kosma, rozczarowujący, jeśli chodzi o jego wielkość.
 Londyn zdobyty.


 Westminster abbey


 Zmiana warty pod Buckingham Palace


 Penetrujemy ulice Westminster - dość luksusowej dzielnicy.


 Przy Tower of London.
 Tower Bridge i szalona ekipa

W drodze na obiad - do pubu zaprosił nas wujek Kosmy, który tu pracuje.

Nasz obiad w pubie - typowo brytyjski. Zresztą, kuchnia nie cieszyła się zbyt dużym zainteresowaniem, dopóki nie przyszliśmy. Zdaje się, że narobiliśmy gościom smaku!
Powrót do spokojnego Dartford był bardzo trudny - na Regent Street i na Piccadilly Circus było tyle ludzi, że baliśmy się, że się pogubimy - zrobiliśmy więc chińskiego smoka i sunęliśmy z wolna poprzez gawiedź.

*********************************************************************************
Parę słów od...: Maksymilian Owoc
czekamy...
**********************************************************************************
NIEDZIELA 17.01

To już niestety koniec. O 10 podjechały pod nasz hotel taksówki i zabrały nas na lotnisko Stansted. Wszyscy żałowali, że to już koniec, ale byliśmy również bardzo zmęczeni, bo tempo wizyty było bardzo szybkie.



Nasze dzieciaki zdały egzamin na szóstkę, angielscy nauczyciele byli naszą grupą zachwyceni: takie grzeczne, tak dobrze mówią po angielsku! Myślę, że naszym uczniom udało się poćwiczyć angielski, przełamać barierę językową i zobaczyć co nieco Anglii.
No cóż, w kwietniu Włochy!